<< wróć

Danuta Słowy | W pięknie

Danuta Słowy

 

  • kwiaciarnia Dana
  • box 8

 

W pięknie

Radość i miłość – z tym kojarzą się pani Danucie kwiaty, a przy okazji – tak się szczęśliwie złożyło – jej praca. Dwa-trzy razy w tygodniu o świcie jeździ na giełdę, a potem stroi budkę – jedną z kilku, które stoją wzdłuż ulicy. Ulica Wójta Radtkego w okolicy Hali to gdyńskie centrum kwiatów.

Danuta Słowy z Halą związana jest od lat osiemdziesiątych. Jej rodzice prowadzili gospodarstwo ogrodnicze w Janowie i sprzedawali tutaj warzywa i kwiaty. Pamięta czasy, gdy działo się to w wielkim bałaganie. Pomidory sprzedawane na targowisku niemalże prosto z ziemi, a kwiaty ze stołów ustawionych wzdłuż ulicy. Już pomagała rodzicom, gdy trzeba było przyjeżdżać na Halę o pierwszej w nocy, żeby zająć miejsce. Spała w samochodzie i rano zaczynała pracę. Dopiero w latach dziewięćdziesiątych, gdy miasto odzyskało Hale Targowe od Społem i przekazało ją w zarządzanie stowarzyszeniom kupców zaczęły się porządki. Wtedy wyremontowano Halę Rybną, zadaszono targowisko sąsiadujące z Halą Płaską. W sprawie miejsca dla sprzedawców kwiatów toczyły się rozmowy. Nie od razu było jasne, że będą obok siebie. Wreszcie udało się. Budki, jak na owe czasy estetyczne – spójnie zaokrąglono dachy, żeby nawiązywały do modernistycznej bryły Hali Łukowej – stanęły wzdłuż ulicy i tak zostały. Teraz w planach jest przeniesienie kwiaciarek w okolicę Hali Łukowej.

Rozmowy znów trwają, tymczasem u pani Dany zwyczajne ploteczki. Klientki i klienci przychodzą od lat, opowiadają o radościach i smutkach, relacjonują codzienność, komentują rzeczywistość. Ona nie wypytuje, tylko słucha, gdy trzeba wtrąca coś wspierającego, czasem powie coś o sobie. – Jak to na targowisku. Miła rozmowa to podstawa zakupów w miejscach takich jak nasze – tłumaczy. Nie zliczy, ile zrobiła w życiu wiązanek ślubnych, bukietów na chrzciny i, niestety, pogrzeby. Bywa przejmująco, kiedy córka zmarłej klientki zamawia wieniec na jej pogrzeb – mama prosiła, żeby koniecznie był od Dany. Bywa wzruszająco, kiedy z Gdańska przyjeżdża młody człowiek po róże dla żony, która właśnie urodziło dziecko. Rok wcześniej Dana szykowała wiązankę na ich ślub. – Takie sytuacje są wspaniałym podziękowaniem za tę pracę – mówi Danuta Słowy.

Odkąd skończyła naukę w szkole średniej, pracowała z rodzicami w Janowie i pomagała mamie prowadzić budkę z kwiatami na Hali.

 

 

 

Wystawa Halo Portrety
Zofia Brunka | Sztuka kontrastu
Halina Sychta | Na klienta trzeba zasłużyć
Janina Gorzycka-Olkowska | Chleb to podstawa
Jadwiga Mielicka, Ewa Jaworska | Gdynianki
Danuta Słowy | W pięknie
Levik Grigorian i Marzena Włodarska | U Pana jest wszystko
Dariusz Sierant | Nie nudzę się
Anna Wodzyńska | Wbrew regułom
Bożena | jak w rodzinie
Człowiek Sroka | Waldemar Pietrzak

 

 

Teraz mama jest na emeryturze, a Danuta – po drodze zrobiła kurs bukieciarstwa – wszystkim zajmuje się sama: od odebrania kwiatów z giełdy po zawiezienie dokumentów do księgowej. Wstaje około piątej rano, jedzie na giełdę i około siódmej jest na Hali. Raczej przed czasem niż po, bo w obawie, żeby nie stało się nic złego, przeważnie wyjeżdża z domu nieco za wcześnie. Gdy ma większe zamówienie, startuje z Redy w środku nocy. Na miejscu wstawia kwiaty do wazonów. To wymaga logistycznej i fizycznej sprawności. Kran z wodą jest przy Hali Łukowej, sześćdziesiąt metrów od jej stoiska. Nosi więc wazony w tę i z powrotem właściwie całymi dniami. Nie zostawia całej operacji na rano, bo zwyczajnie nie zdążyłaby, no i nie chce nawet myśleć, jak zareagowałby na coś takiego kręgosłup. – Kiedyś nosiłam wodę wiadrami, ale teraz już muszę dbać o zdrowie – mówi. – Robię wszystko sama, chyba Pan Bóg mi pomaga.

Przyznaje, że jest twardą osobą. Zahartowało ją życie. Długo razem z mamą opiekowały się chorym tatą. Teraz mieszkają we dwie, Danuta czuje się za mamę odpowiedzialna. – Odpowiedzialność za bliskich mobilizuje człowieka.

To, że pracuje przy kwiatach uważa za wielkie szczęście, bo kwiaty po prostu są piękne. Wszystkie. Nie ma ulubionych, o każdym ma coś miłego do powiedzenia. Z czułością układa goździki tak, żeby tworzyły barwną konstelację. Róże segreguje według gatunków i kolorów. Kiedy zaprzyjaźniona klientka prosi o jeszcze nieznaną, Danuta doradza inną – taką, której trwałości jest pewna. Zna zwyczaje i upodobania większości kwiatów, które sprzedaje, zawsze więc tłumaczy, jak je pielęgnować, kiedy zmieniać wodę i jak często przycinać.  

– Lubię to – mówi. – Wykonuję pracę w taki sposób, że kiedy coś tworzę, na przykład wybieram kwiaty na nadchodzący dzień, nie myślę o pieniądzach. Najważniejsze są kwiaty, pieniądz nigdy nie idzie pierwszy. Może dzięki temu tak się szczęśliwie złożyło, że pieniądz też wpływa.

Może dzięki życiu wśród kwiatów, może dzięki sile charakteru Danuta Słowy ma w sobie spokój. Nie narzeka na zimno, nie ma pretensji do klientów, którzy ze strachu przed inflacją odpływają do supermarketów, nie skarży się na los, który nie oszczędził jej trudności. Powtarza, że każdy w życiu powinien robić to, w czym dobrze się czuje w taki sposób, jak lubi. I w miarę możliwości mieć w domu rośliny.