Anna Wodzyńska | Wbrew regułom

Anna Wodzyńska

  • Księgarnia "Mam Pomysł Na"
  • Hala Łukowa, box 28

 

Wbrew regułom

Mogło być różnie. Bo pani Ania nie tylko nie miała żadnych związków z Halą, ale nawet z handlem niewielkie – ot, przez jakiś czas sprzedawała ekologiczne kosmetyki na bazarku. A jednak, gdy zjawiła się w Hali Łukowej, sąsiedzi ruszyli na pomoc. Ktoś pomógł wkręcić żarówkę, ktoś przykręcił półki, ustawili regał, zorganizowali łańcuch do wieszania dekoracji. I tylko kolega z naprzeciwka zdziwiony rozłożył ręce: – Czym ty tu będziesz handlować?

Istotnie, w pierwszych dniach na Hali stoisko miała prawie puste. Dziś, żeby porozmawiać z panią Anią, trzeba cierpliwości. Zazwyczaj ktoś u niej jest. Jeśli kupuje niewiele, to i tak ma wiele do powiedzenia. A ona słucha, opowiada swoje historie, uważa, że relacje, które tu nawiązuje to potężna wartość dodana do sklepu.

Anna Wodzyńska prowadzi na Hali księgarnię. W ofercie ma głównie książki dla dzieci, gry edukacyjne, trochę zabawek i cały regał puzzli. Nieco przypadkowo jej sklep został ważnym punktem na mapie kolekcjonerów puzzli. Przypadkowo, bo w zamyśle chodziło o ekologię. Anna przez osiem lat mieszkała w Warszawie, pracowała tam w urzędach centralnych. Trapiło ją, że jej praca nie przekłada się na żaden wyższy cel. Marzyła, by stworzyć miejsce, które pozwoli jej się utrzymać, a jednocześnie będzie przyjazne środowisku. – Zatęskniłam za domem, za Gdynią, za przyjaciółmi, za morzem – opowiada. – Wróciłam, żeby otworzyć coś swojego, co będzie mieć wartość.

Wartościowe to według jej definicji coś, co ludziom daje dobro, a planecie nie odbiera zasobów. Zaczęła od stoiska na targu Bozewsi w dawnym kinie Polonia przy Skwerze Kościuszki. Sprzedawała ekologiczne kosmetyki, książki o ekologii, a z czasem trochę żywności. Bozewsi działa tylko dwa razy w tygodniu, więc spięcie budżetu okazało się wyzwaniem ponad siły. Po dwóch miesiącach pani Ania wynajęła box w Hali Łukowej. Była jesień 2019 roku, jak pokazał czas – bardzo ryzykowny moment na rozwijanie biznesu. Wkrótce nadeszła pandemia, ludzie nabrali ostrożności w zakupach. Anna jednak prędko zjednała klientki i klientów.

Kiedy rozmawiamy, co chwilę ktoś zagląda. Po kalendarz, temperówkę, torebkę dla dziecka. Anna z każdym zamienia parę zdań, jeśli nie ma czegoś w ofercie, obiecuje zamówić, ludzie opowiadają jej, jeśli nie historię życia, to przynajmniej okoliczności, które przywiodły ich po zakupy. Że wnuk ma urodziny, wnuczka wypatrzyła coś w internecie, padł sklep, gdzie zawsze były kalendarze.

– Gdy zaczął się kryzys, zrozumiałam, że nie utrzymam się z ekologicznych kosmetyków. One są niestety drogie. Myślałam o czymś, na co prawie każdy może sobie pozwolić i, co jest potrzebne. Poszłam w edukację i rozrywkę – opowiada.

 

Wystawa Halo Portrety
Zofia Brunka | Sztuka kontrastu
Halina Sychta | Na klienta trzeba zasłużyć
Janina Gorzycka-Olkowska | Chleb to podstawa
Jadwiga Mielicka, Ewa Jaworska | Gdynianki
Danuta Słowy | W pięknie
Levik Grigorian i Marzena Włodarska | U Pana jest wszystko
Dariusz Sierant | Nie nudzę się
Anna Wodzyńska | Wbrew regułom
Bożena | jak w rodzinie
Człowiek Sroka | Waldemar Pietrzak

 

 

Stara się, by rzeczy, które sprzedaje były wartościowe. Wybór książek konsultuje z rodzicami, jakość zabawek z ciocią plastyczką, która zna się na technologiach. – Za każdym razem, gdy robię zamówienie muszę wybierać między tym, co dobre, ale drogie albo gorszej jakości, ale tańsze. Namawiam do współpracy polskich producentów. Unikam plastikowych zabawek. Drewniane, nawet robione w Chinach, są droższe, ale mniej szkodliwe – tłumaczy. Stara się, by plastiku było w jej sklepie jak najmniej. Nie ma foliowych opakowań, nie sprzedaje plastikowych gadżetów, choć wie, że mogłoby pozwolić sobie na nie więcej osób niż na wyszukane gry edukacyjne czy nietuzinkowe kolorowanki. Myśli długofalowo – o sobie i o świecie.

Świat jest w niepewnej kondycji, ale na mikropoziomie Anna dostrzega rezultaty swojej strategii. Z puzzlami, które zaczęła zamawiać z sentymentu, w swoim czasie bardzo lubiła je układać, trafiła w dziesiątkę. Przychodzą kolekcjonerzy, ale też emerytki, które szukają ponadczasowego prezentu dla wnuków. – Układanie puzzli to międzypokoleniowe zajęcie. Niedawno starsza pani kupiła bardzo drogie puzzle dźwiękowe – mówi.

Kiedy pracowała w urzędach, mówiła rano, że idzie do pracy. Teraz mówi, że idzie do sklepu. Subtelna różnica, która świadczy o jej relacji z miejscem. Śmieje się czasem, że na Hali jest trochę jak w biurze, tylko każdy finansuje swój pokój. Z sąsiadami spotykają się w korytarzach między stoiskami, świętują urodziny i imieniny, czasem wpadają po zakupy i na plotki. Sprzedawczyni z zaprzyjaźnionej piekarni podrzuca jej w ciągu dnia coś słodkiego, a ona rewanżuje się próbkami ekologicznych mydełek i kremów. Inna pani przychodzi po książeczki dla dzieci, dają sobie wzajemnie rabaty. Pan, który naprzeciwko ma sklep ogrodniczy, zawsze spojrzy na stoisko, gdy Anna musi na chwilę wyjść. – Chodzę do pracy z przyjemnością, a moimi szefami są klienci – mówi.

Cieszy ją, że choć to szefowie wymagający, to jednak pozwalający na wybór. – Mogę nie mieć w sklepie produktów, które nie są zgodne z moim sumieniem i oni to rozumieją. To jest fantastyczne, że mam w pracy czyste sumienie.

W dobie szybkich zakupów, rosnących cen i opadających nastrojów, Anna Wodzyńska daje nadzieję, że można zrobić coś kompletnie wbrew regułom i mieć z tego satysfakcję.